Jak to się zaczęło?

Hmmmm…

Nie można czasami odpowiedzieć sobie na pytanie: kiedy?

Zdarza się, że więź przyczynowo-skutkowa powoduje zaistnienie czegoś, co w ogóle nie było w planach. I tutaj właśnie mamy do czynienia z takim przypadkiem.

Grupka znajomych z pracy odkrywa w sobie chęci i możliwości wspólnego muzykowania. Choć, powiedzmy sobie szczerze, to nie jest tak że część z nas nie miała do czynienia z muzyką – oj miała : )

Niemniej jednak, zaistnienie w konfiguracji jak na zdjęciu oraz wybór określonej przestrzeni muzycznej (tzn. wybór konkretnego repertuaru), podlegało złożonemu uwarunkowaniu.

Mój osobisty rozbrat z gitarą wynosił jakieś, powiedzmy „–naście lat”, o śpiewaniu nie wspominając : )

Spontaniczność spowodowała czy też wyzwoliła pewien poziom odwagi, który z kolei pozwolił na zaakceptowanie niedoskonałości muzycznych, czyli na (co by nie mówić) niejako kompromitację z mojej strony, która została potraktowana z dużą wyrozumiałością i stanowiła punkt wyjścia do pracy nad sobą.

I tak się to zaczęło : )